Program wyjazdu
Lot do Salt Lake City z jedną przesiadką (najczęściej). Przylot do USA tego samego dnia w godzinach popołudniowych lub wieczornych lokalnego czasu. Istnieje możliwość wylotu z kilku miast m.in. Warszawy, Gdańska czy Krakowa.
Dziś do śniadania nie używamy soli. Nie dlatego, że Mormoński stan Utah tego zakazuje, ale dlatego, że będzie ona dziś wszechobecna, gdyż odwiedzimy jedno z najbardziej zasolonych miejsc na Ziemi. Great Salt Lake Desert to biała, idealnie płaska pustynia, bez obecności roślinności pokrywa aż 20 tys. hektarów płaskowyżu Bonneville. Poza porą deszczową tworzy strukturę twardą jak skała, a przecina ją właśnie autostrada Hwy 80, która to prowadzi nas do stolicy stanu Utah – Sale Lake City. Od wschodu wyłania się pasmo górskie Wasatch, w którym to odbywały się Igrzyska Olimpijskie w 2002 roku, od zachodu Great Salt Lake – bezodpływowe, słone jezioro ze średnią powierzchnią około 4400 km², stosunkowo płytkie (maksymalnie 10,4 m głębokości), a jego zasolenie jest ok. 5 razy większe niż zasolenie wody w oceanach. W samym mieście, gdzie 50% mieszkańców to Mormoni, pokusimy się o takie atrakcje jak: The Salt Lake City Temple, zwane inaczej Świątynią Mormonów, niestety wstęp do świątyni mają tylko wyznawcy tej wiary, ale już sam „visitorcenter” robi wrażenie, następnym punktem będzie stanowy Capitol – jeden z najokazalszych w USA. Mkniemy Van-em na północ do jeziora Bear nazywanego „Karaibami Gór Skalistych”. Woda jest turkusowa na całej tafli, idealnie zgrana kolorystycznie z białym piaskiem na plaży. Przez chwilkę w stanie Idaho czujemy się bardzo europejsko mijając takie kameralne miasteczka jak: Paris, Montpelier czy Genewa, po czym przekraczamy zachodnie wrota stanu Wyoming. W południowo-zachodniej części Wyoming zostawia się serce – może dlatego, że coś nam tu przypomina polskie Beskidy: zagrody, farmy, traktory, bydło, do tego bujna zieleń, cudownie usłana droga między górami, która to pnie się coraz to wyżej i wyżej, by w końcu zaprowadzić nas do miasteczka Jackson Hole na wysokości 1901m.n.p.m. Hmm… czy to Zakopane?
W sercu kowbojskiego przyczułka USA rozgościmy się i my. Główna atrakcja to 3.5 h spływ po rzece Snake River, gdzie wolno uwijający się nurt opowiadać nam będzie historię tych przepięknych rejonów, a dzika zwierzyna prowadzić w objęcia natury. Relaks, cisza i Park Narodowy Tetons w oddali, jest cudownie. Następnie firmowa niespodzianka, wskakujemy do gorących źródeł oddać się błogości. Po takim dniu nic tylko wieczorny wypad na miasto w poszukiwaniu muzyki Country. Tańce, hulanki, swawole w końcu jesteśmy na wakacjach.
Ten dzień upłynie pod hasłem „czy to jawa, czy sen?”. Trudno to opisać, widoki niczym z bajki, bujna zieleń, podhalańskie polany, drewniane stodoły i widoczne w oddali ośnieżone „Wielkie Piersi” czyli „Tetons” – tak francuscy traperzy nazywali to pasmo wzniesień. Udajemy się do doliny Jackson Hole, gdzie na pierwszy ogień wskakujemy do gondoli – Aerial Tram, która podczas 10-minutowego „górskiego show” wynosi nas na wysokość 3185 m n.p.m. na szczyt Rendezvous Peak, a tu 360° zachwytu nad otaczającą nas rzeczywistością. Podziwiamy Góry Skaliste w paśmie Teton, dolinę Jackson, Park Narodowy Yellowstone, stan Idaho. To powietrze, ten klimat, ta sceneria sprawia, że czujemy się jak w czepku urodzeni. Mamy chwilę na medytację, zadumę, osobiste przemyślenia, oddajemy się naturze. Wracamy…odpalamy naszego HyppieVana-a, i już po chwili rąbka swej nieskazitelności ukazuje nam jezioro Jenny u podnóża „Wielkich Piersi”, gdzie łódką przeprawiamy się na jej zachodni brzeg, by zachłysnąć się malowniczym trekkingiem Kaskadowym Kanionem podążając do Ukrytych Wodospadów – HiddenFalls i Inspiration Point z fantastycznym widokiem na jezioro i równinę za nim. Dlaczego ten park jest z reguły dodatkiem do wizyty w Yellowstone? Tego nie wiemy, ale rychły powrót w te tereny to dla niektórych kwestia czasu. Łezka w oku się kreci opuszczając ten wybryk natury. Jeszcze ostatni rzut oka na ośnieżone szczyty z punktu widokowego Jackson Lake i ruszamy, gdyż z utęsknieniem czeka na nas miś Yogi w Parku Narodowym Yellowstone. Ta cisza od miejskiego gwaru w połączeniu z fascynującą Drogą Mleczną, wilczym czy kojocim wyciem i dreszczykiem emocji pozwala nam zasnąć, sweet dreams…
Kto by pomyślał, że pod nami znajduje się największy, aktywny superwulkan na Ziemi. Budzi nas zew natury, śniadanie z puszki smakuje jak nigdy, dzika zwierzyna zerka ku nam nieśmiało, jednym słowem Yellowstone – najstarszy park narodowy na świecie, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ten Park to kraina gejzerów, wodospadów, rzek, jezior i dzikiej nieokiełznanej natury. Dziś grafik napięty, Yellowstone to ogromny Park, multum atrakcji i niezapomnianej przygody w kolorach tęczy. Wskakujemy do Vana i ruszamy do Wielkiego Kanionu Rzeki Yellowstone. Tu wrzucimy na luz, będzie czas na obcowanie z naturą, łapanie oddechu, krótkie trekkingi, śliczne wodospady, wąwozy, urwiska i las. Następnie West Thumb, obszar geotermalny położony nad samym jeziorem Yellowstone. Niektóre gejzery znajdują się pod jego powierzchnią, raczymy wzrok różnorodnością form skalnych, ich kolorystyki i galaktycznego rozkładu. Naszą ulubioną miejscówką jest Black Pool, z krystalicznie turkusową wodą – jest cudnie. Następny przystanek to chyba najbardziej oblegana atrakcja Parku – Old Faithful Geyser, którego regularność erupcji spada z roku na rok, spektakl średnio co 90 minut. Uwieńczeniem dnia jest Grand Prismatic Spring. To największe gorące źródło w Stanach Zjednoczonych i trzecie co do wielkości na świecie. Znane jest z intensywnych, tęczowych kolorów, które wynikają z obecności ciepłolubnych bakterii żyjących w wodzie. Ponownie śpimy na terenie Parku Narodowego.
Dziś północna część parku, wyżej położona bardziej górzysta z jej najwyższym szczytem Mt Washburn 3122m.n.p.m. Pokusimy się o trekking, bo panorama jest nieziemska. Odwiedzimy Lamar Valley, gorące zródła Mamooth, zorganizujemy sobie piknik na łonie natury, a ostatnią atrakcją będzie Norris Gayser - To najgorętszy i najbardziej aktywny geotermalnie obszar w całym Yellowstone. Przed nami Gejzer Steamboat, to najwyższy aktywny gejzer na świecie! Potrafi wyrzucać wodę nawet na 90 metrów w górę. Jest cudownie. Obieramy kierunek Montana. Przejazd zjawiskowym wawozem wzdłuż rzeki Gallatin na nocleg do Bozeman.
Ach, Montana! Nie bez powodu nazywana jest „Stanem Skarbów”, „Krainą lśniących gór” lub „Krainą wielkiego nieba”. Tereny tego stanu to kraina bogactw naturalnych i dom dla wielu dzikich gatunków zwierząt, wśród których prym wiodą niedźwiedzie grizzly – zwierzęta nierozerwalnie związane z tym stanem. Jest mekką dla wędrowców, którzy chcą poczuć dzikość i surowość przyrody, niezmienną od setek lat. Powierzchnia tego stanu jest większa niż cały nasz kraj o ok. 70 km2, ale współczynnik zaludnienia jest bardzo niski. Dziś będzie dużo czasu na opowieści w zaciszu naszego Van-a. Trasa o długości 430 km urozmaici nam, raz za razem, zmieniające się krajobrazy: od zachodu – Góry Skaliste, od wschodu – preria, a dodatkowo pustynny klimat kontynentalny. Nasz cel to miasto Browning na przedmieściach Parku Narodowego Glacier, po drodze odwiedzimy stolicę Montany, Helenę – miasto noszące imię najpiękniejszej, według wierzeń starożytnych Greków, kobiety świata. Zwiedzamy stanowy Kapitol, raczymy się lokalną kuchnią i miejscowym piwem, po czym udajemy się do parku góry Helena, gdzie idziemy na krótki trekking z bajeczną panoramą miasta. Zwieńczeniem dnia jest 2-godzinny rejs łódką, gdzie płynąc szlakiem „Lewis&Clark” podziwiamy bajeczne klify wznoszące się z tafli wody na wysokość 350 m – to robi wrażenie, a do tego przecudna wiosenna zieleń w tym urokliwym kanionie. Baterie naładowane na kolejny dzień. Jeżeli majestatyczna droga Going-to-the-Sun-Road przecinająca Park Narodowy Glacier jest już otwarta (a powinna, jednak wszystko zależy od aktualnych warunków atmosferycznych), wtedy udajemy się na nocleg do Browning, a jeśli wciąż zasypana jest śniegiem, wtedy na nocleg udamy się do Kalispell.
Park Narodowy Glacier wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, obejmuje obszar 4101,8 km2, na jego terenie znajduje się kilkaset jezior polodowcowych, lecz najbardziej charakterystyczne są lodowce, których na skutek globalnego ocieplenia zostało tylko ok. 20. W parku tym znajduje się ponad 200 wodospadów, ok. 1150 gatunków roślin oraz liczne populacje zwierząt, które żyją tu jak przed tysiącami lat: niedźwiedź grizzly, ryś kanadyjski, rosomak, kozioł śnieżny, owca kanadyjska, łoś czy kojot. Zakładamy, że rozciągająca się na długości 85 km „droga ku słońcu” jest już otwarta. Dziś dzień jakby nie z tej ziemi. Park Narodowy Glacier może okazać się pozytywnym szokiem dla wszystkich, którzy nie mieli wcześniej okazji do podziwiania potężnych, majestatycznych, otwartych, niemal pozbawionych ludzkiego wpływu naturalnych obszarów. Lepiej darować sobie opis niepojętego uroku tego miejsca, ocenicie sami. Sprzęt fotograficzny w nieustannym pogotowiu, bo raz, po raz zatrzymujemy się w powalających swym pejzażem punktach widokowych: Sun Point, Wild Goose Island, Sunrift Gorge, Jackson Glacier Overlook, Lunch Creek Oberlin Bend Big Bend, Weeping Wall, Sacred Dancing Cascade. Udajemy się na krótki trekking: przy jeziorze Avalanche, Trail of the Cedars, po drodze zaliczymy punkt widokowy Hidden Lake, wodospady St. Mary i Virginia. Ukoronowaniem dnia jest rejs statkiem po jeziorze McDonald, jest to czas osobistej medytacji, oddania się otchłani okalających nas gór, refleksji nad życiem i otaczającą nas naturą. Kolacja w uroczym miasteczku Kalispell.
Dzisiejszy dzień również nie pozostawi nam złudzeń, jak piękny jest północny zachód USA. Czas ruszać, a do granicy Montany i Idaho prowadzić nas będzie malownicza, w górskim klimacie droga Hwy 2. Przejeżdżamy przez Lasy Narodowe Kootenai zatrzymując się po drodze w mieście Libby i podziwiając zjawiskową zaporę wodną na rzece Kootenay, wodospad Kootenai, zjawiskowy wiszący most w mieście Troy, by około południa zawitać do miasteczka Sandpoint nad Jeziorem Pend Oreille. Jezioro to jest piątym w USA pod względem głębokości (350 m). Z uwagi na jego głębokość, nadal przeprowadzane są tu testy pełnowymiarowych prototypów amerykańskich okrętów podwodnych. Następnie, już w stanie Waszyngton, krótki piknik nad rzeką Columbia biorącej swój początek w Kanadzie, by wieczorem oczarowani dniem zawitać do miasteczka Omak.
Jeszcze dobrze nie ochłonęliśmy, a tu… Góry Kaskadowe, które rozciągają się na długości 800 km od Mount Shasta w Kalifornii, do rzeki Fraser w kanadyjskiej prowincji Kolumbia Brytyjska. Ich najpiękniejszy i najbardziej interesujący fragment znajduje się w stanie Waszyngton, na kanadyjsko-amerykańskim pograniczu, objęty ochroną jako Park Narodowy Północnych Gór Kaskadowych o powierzchni 2770 km2. Najwyższy szczyt na terenie Parku – Goode, osiąga wysokość 2806m.n.p.m. Tu, jakby czas stanął w miejscu… Klimat norweskich fiordów połączonych z unikatowym lasem deszczowym, nieskazitelną florą i fauną – szukać by można Adama i Ewy. Raptem 65km od kanadyjskiej granicy, kto by pomyślał. Rześki poranek nadaje smaku kawie, ruszamy. Pierwszy przystanek, tuż na granicy Parku, to punkt widokowy Washington, którego bajeczny widok odsłoni nam krótki trekking. Wspólnie podejmujemy decyzję czy udajemy się na siedmiokilometrowy trekking do „niebieskiego jeziora”, położonego na wysokości 1906m.n.p.m, w przepięknej scenerii ośnieżonych granitowych szczytów, sięgających nieba. Mijamy lasy, łąki, niezliczone strumyki, odpoczywa nasze ciało, nasz umysł, ogarnia nas cisza i spokój, czujemy wolność. Można by tu spędzić całe lato, ale póki co przed nami takie atrakcje jak: jezioro Ross na które rzucimy okiem, punkt widokowy na jezioro Diablo oraz lodowiec zatopiony w otchłani gór, krótki szlak trekkingowy Gorge z jego urzekającym wodospadem i zaporą wodną, North Cascade Visitor Center, no i trekking, pamiątki oraz pogawędka na temat historii parku. Rzeka Skagit wyprowadza nas na przedmieścia parku, a my zauroczeni dniem udajemy się w okolice Seattle na nocleg.
Kolejny dzień to zwiedzanie Seattle, miasta tak barwnego, że nazwać go można Disneylandem dzisiejszych 40-latków. Śmiało można powiedzieć, że to właśnie Seattle dało miastu „grunge”, Kurta Cobaina z Nirvaną, a także Pearl Jam i jeszcze mnóstwo innych dobrych kapel oraz modę na kraciaste koszule, dzięki którym stało się hipsterską stolicą USA. To tutaj narodził się prawdziwy, wielki przemysł lotniczy. Niektórzy mówią nawet, że jest to mekka dla entuzjastów lotnictwa. Pomimo tylko 50 dni słonecznych w roku, miasto to dudni życiem, rozpromienia turystów i zachwyca niedowiarków. Dzień zaczniemy od śniadania w „Pike Place Market” – jest to najstarszy działający targ w USA, a także najczęściej odwiedzana atrakcja turystyczna na świecie, to takie nieformalne serce miasta z mnóstwem knajpek i mikrobrowarów. Pike Place Market to prawdziwa orgia kolorów, zapachów, produktów, a numerem jeden z pewnością są świeże ryby i owoce morza prosto z Alaski. Po obfitym drugim śniadaniu, myślimy o kawie. Dobrze się składa, bo za rogiem znajduje się pierwszy, historyczny Starbucks. To w Seattle wymyślono jagodowe frappucino bez kofeiny. Dziś to jedna z prawie 24 tys. kawiarni tej sieci, uznawana za najstarszą na rynku. Dostosowujemy plan dnia do pogody, a nasz cel na dziś to: „Space Needle” – iglica mierząca 185 metrów, u szczytu zwieńczona kopułą przypominającą „latającym spodek”, gdzie z wnętrza można podziwiać panoramiczny widok miasta i okolicy. Alternatywną atrakcją dla nas do zwiedzania może być Muzeum Lotnictwa, mieszczące się w słynnej „Red Barn”, czyli czerwonej stodole, stanowiącej pierwszą siedzibę Boeinga; następnie „The Future of Flight Aviation Center”, czyli tuż przy największej fabryce samolotów na świecie. Fabryka samolotów w Seattle znajduje się w największym pod względem powierzchni budynku świata, gdzie powstają Dreamliner’y 737 MAX i inne najbardziej znane modele samolotów. W kolejnej części zwiedzania tego miasta zobaczymy nadbrzeże z charakterystycznym kołem młyńskim oraz przespacerujemy się po centrum biznesowym miasta. Będziemy mogli zobaczyć taką atrakcję jak „ściana gum do żucia”, gdzie każdy będzie mógł zostawić po sobie mały ślad (przyklejając swoją wyżutą gumę do ściany). Nocny przejazd przez rozświetlone Seattle na jego wschodnie przedmieścia.
W tym dniu czeka nas wyprawa do Parku Narodowego Mount Rainier znajdującego się w Górach Kaskadowych, z górą Mount Rainier o wysokości 4392m.n.p.m. -to jeden ze śpiących wulkanów w stanie Waszyngton oraz jedno z najbardziej zaśnieżonych miejsc na ziemi. Centralnie położona góra; trasy dla pieszych wiodące wśród nagich, skalnych zboczy do ścian lodowców; ścieżki wijące się w alpejskiej scenerii pośród łąk z nieprawdopodobną ilością przeróżnych kwiatów, roślin; las, z wielkimi cedrami i jodłami oraz szemrzącymi strumieniami o krystalicznej wodzie i malowniczymi wodospadami na okrasę. My skoncentrujemy się na południowo-wschodniej części parku, zobaczymy tego olbrzyma z kilku punktów widokowych. Zaczniemy od Sunrise Visitors Center, do którego prowadzi bajecznie kręta trasa górskiej doskonałości. Następnie Paradisei 8.5 km trekkingu – Skyline Trail, który wyniesie naszą wyobraźnie hen w przestworza. Tu nie ma się co rozpisywać, tam po prostu trzeba być. Nie obędzie się bez relaksu na łonie natury oraz obcowania z tą onieśmielającą przyrodą.
Ciąg dalszy niekończącej się opowieści w królestwie wulkanów. Dziś z bliska przyjrzymy się jednemu z najgroźniejszych, czynnych wulkanów w Ameryce Północnej, którego ostania erupcja w 1980r. pozbawiła życia, aż 57 osób – Mount Saint Helens leżąca na wysokości 2549 m n.pm. Na początek, bajeczną drogą, docieramy do punktu widokowego Donny Brook, z którego rozpościera się fenomenalny widok na północne zbocza Mt Helens, w dole jezioro Spirit i dryfujące kłody drzew, które to są pamiątką po erupcji wulkanu oraz ważną częścią tutejszego ekosystemu. Nieśmiałe spojrzenie na wschód, a w oddali uśpiony wulkan Mount Adams 3743m. n.p.m., a przy dobrej pogodzie dostrzec można na południu również uśpiony wulkan Mount Jefferson 3199 m. n.p.m. Zawrót głowy gwarantowany. Następnie krótki trekking w lesie deszczowym i wbijamy na południową flankę wulkanu, a tu kolejne arcydzieła natury jak wulkaniczna jaskinia Ape (jej długość 4000m. i jest ona najdłuższa w części kontynentalnej USA, trzecia co do długości w całej Ameryce Północnej), June Lake czy Lava Canyon. Na koniec dnia, wieczorny przyjazd przez najbardziej hipisowską stolicę USA - Portland.
Bladym świtem budzi nas odczucie jakby polskiej wiosny. Dziś w końcu totalny luz, blues. Kto nie przejechał pętli góry Hood, ten nie wie co to stan Oregon, więc co nam pozostaje, ruszamy. Przed nami 160 km zachwytu. Zaczynamy północną flankę wzdłuż rzeki Columbia, która jest trzecią najdłuższą rzeką Ameryki Północnej, a w tym miejscu jest granicą stanów Oregon i Waszyngton. Przed nami kilka fascynujących wodospadów, a perełką niewątpliwie jest Multnomah Falls, górny i dolny. Zobaczymy wspaniały kamienny, prawie stuletni most, zielone otoczenie i 620 stóp (ponad 300metrów) wody. Przespacerujemy się mostem „Bridge of the God” łączącym oba stany, po czym ruszamy w góry. Raz po raz, zatrzymamy się na fotkę. Zauroczy nas magia zieleni oraz wijącej się autostrady, a w tle ona - góra Hood, rozpalająca wyobraźnię podróżników z całego świata. Będzie czas na krótki trekking, obcowanie z naturą, wyciszenie głowy, relaks. U podnóża Mt Hood odwiedzimy zabytkowy Timberline Lodge z 1937 r. poświęcony przez prezydenta Franklina Roosevelta. Wieczorna wizyta pod stanowym kapitolem w Salem.
Szlak Wodospadów stanu Oregon zobaczyć według nas powinien każdy wykwintny podróżnik. Na naszej liście jest ich pięć. Każdy ponętny, idealnie zmalowany pędzlem matki natury…. Nieskazitelny zachwyt. Natomiast wisienką na torcie będzie najgłębsze jezioro w USA – Crater Lake National Park, gdzie srogi błękit zabierze nas w krainę dziecięcych marzeń. Wieczorna wizyta w najlepszej stekowni na zachodzie. Co za dzień...
Przejazd przez pustynne połacie stanów Oregon i Nevada do miasteczka Wendover. Ostatnia noc to możliwość wypadu do kasyna, aby uzupełnić konto przed powrotem.
Wizyta na pustyni Bonneville Salt Flat oraz transfer na lotnisko. Wylot z Salt Lake City w godzinach popołudniowych lub wieczornych.
Przylot w godzinach popołudniowych lub wieczornych.




























