W marcu 1974 w prowincji Shaanxi panowała susza. Pod koniec miesiąca, w pobliżu miasta Xian, kilku rolników postanowiło wykopać nową studnię, w poszukiwaniu wody. Na głębokości ok. 2 metrów trafili na warstwę wypalonej czerwonej gliny, którą uznali za pozostałości pieca do produkcji ceramiki. Po jej przebiciu natrafili na fragmenty glinianych figur i metalowe fragmenty uzbrojenia. Wtedy zaprzestali dalszych prac, a o odkryciu poinformowali lokalne władze. 17 lipca ruszyły wykopaliska, które wkrótce ukazały wspaniałość i rozmiary odkrycia. Wydobyto pierwsze figury starożytnych wojowników.
To nie tak, że znaleziska na tym terenie były całkowitym zaskoczeniem dla archeologów. Z przekazów historycznych wynikało, iż w pobliżu znajdował się grobowiec pierwszego cesarza China, Qin Shi Huangdi. Wg zapisków historyka Sima Qiana, przy budowie rozległego kompleksu grobowego cesarza przez 38 lat pracowało 700 tys. rzemieślników, robotników i niewolników, z których wielu straciło życie podczas i po zakończeniu prac. Warto tu nadmienić, że sam cesarz panował lat 11. Trochę to przypomina opowieści Herodota o setkach tysięcy niewolników przez 30 lat katorżniczo budujących piramidę Cheopsa (co jak dziś wiemy, zdecydowanie nie było prawdą). Olbrzymi kompleks grobowy, poza samą komorą grobową, która miała być odwzorowaniem kraju w miniaturze, z rzekami z rtęci i gwiazdami z klejnotów na sklepieniu, tworzył niejako małe miasto, z murami, dziedzińcami i budynkami. Znalazły się tu domy dworzan i służby, urzędy, stajnie, rzeźnie … Co ciekawe, w zapiskach Sima Qiana nie ma wzmianki o terakotowej armii. Natomiast badania próbek gleby z okolic komory grobowej faktycznie wykazały niezwykle wysokie stężenie rtęci. Jednak do dziś archeolodzy nie otworzyli grobu cesarza. Przypuszcza się, że grobowiec kryje w sobie ogromne ilości artefaktów, wyposażenie grobowe, którego w następnym życiu mógł potrzebować władca. Jednak, jak pokazało odkrycie grobowca cesarza Wanli w 1956 roku, przedmioty wykonane z nietrwałych materiałów, jak jedwab, ulegały gwałtownej destrukcji w chwili kontaktu z tlenem w powietrzu. Aby zatem móc ocalić niezwykłe dzieła sztuki, które prawdopodobnie kryje grobowiec, badacze czekają na powstanie nowych technologii i metod naukowych. A może obawiają się ukrytych śmiertelnych pułapek, o których wspomina Sima, kto wie.
Niezwykłego kompleksu grobowego strzegła równie niezwykła armia. W równych szeregach, w szyku bojowym stały uzbrojone oddziały piechoty, kawalerii, łuczników i kuszników. Dowodzeni przez generałów i oficerów, wpierani przez tabory, muzykantów, akrobatów, pojawiały się nawet figury cywili. Ich liczbę szacuje się na ponad 8 tysięcy, ponad 700 koni i 130 wozów. Wyposażenie obejmowało także sporą ilość prawdziwych elementów uzbrojenia z brązu, jak okucia kusz, groty i bełty, ostrza mieczy i halabard (łącznie ok. 40 tysięcy sztuk). Figury wykonano z wypalonej gliny: dolne partie są pełne, dla nadania im stabilności, korpusy i głowy są puste. Wykonywano je „modułowo”, osobno nogi, osobno korpusy i głowy, a także ręce, nosy i uszy. Twarze wykazują cechy indywidualne, lecz wbrew dotychczas panującym opiniom, prawdopodobnie nie były wzorowane na żywych modelach. Dokładne analizy pozwoliły określić 10 typów twarzy, którym dodawano indywidualizujące detale, jak fryzury, zarost, czy różne odcienie cery. Postaci mają również różny wzrost i tuszę.
Armię wykonano z przywiązaniem dużej dbałości do detali, widocznej choćby w oddaniu rang wojskowych, czy wyposażeniu poszczególnych oddziałów w odpowiednie uzbrojenie. Wrażenie potęgowało również to, że figury były pomalowane – w palecie dominowały czerwień, fiolet, zieleń i niebieski. Niestety, okazało się, że choć barwniki przetrwały, w kontakcie z tlenem ulegały gwałtownej degradacji, blakły, lub osypywały się, czasem w ciągu kilku minut od wydobycia figur. Naukowcy nadal pracują nad sposobami ich ocalenia.
Archeolodzy zlokalizowali 4 jamy, wszystkie o głębokości ok. 7 m. W pierwszej, długiej na 230 i szerokiej na 62 metry, w wydzielonych korytarzach, stoi główna część, ok. 6 tysięcy glinianych wojowników. W drugiej są oddziały piechoty i jeźdźców, interpretowane jako elitarna gwardia cesarska. W trzecim dole był sztab. Czwarty znaleziono pusty, co wiąże się prawdopodobnie z przerwaniem prac z powodu wybuchu powstania ludowego.
W pobliżu doszło do kolejnych znalezisk, np. dużych ilości fragmentów kamiennych zbroi i hełmów. Być może, były to magazyny wyposażenia terakotowej armii.
Tym, czego dotychczas nie odkryto, jest miejsce produkcji figur. Skala przedsięwzięcia narzuca pogląd o wielkości zakładów produkcyjnych oraz „linii montażowych”, a rozmiary figur raczej nie pozwalały na ich dalekie transportowanie. Skądeś musiano czerpać glinę, wyrabiać ją, formować części figur i je wypalać, składać figury i pokrywać je kolorami. Również zostanie to zagadką do rozwiązania dla kolejnych pokoleń archeologów. To, co rolnicy wzięli za pozostałości pieca, okazało się resztkami spalonej wiaty, która pierwotnie stanowiła osłonę dla armii.
Terakotowa armia jest zabytkiem unikalnym na skalę światową. W 1987 roku została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Terakotową armię i nie tylko zobaczysz podczas wypraw ze Zorientowani Travel do Chin
Powstaliśmy w 2012 r. z pasji do podróżowania, dla Was, ludzi aktywnych, ciekawych świata, szukających prawdziwych przeżyć.
Naszą misją jest promowanie turystyki kulturowej, aktywnej i przygodowej, z poszanowaniem lokalnych wartości i obyczajów oraz środowiska naturalnego.
Nasze oferty przygotowane są przez specjalistów i prawdziwych pasjonatów. Stawiamy na wysoką jakość: tylko sprawdzone miejsca, tylko sprawdzeni piloci. Jeśli nie interesują cię wczasy all inclusive – trafiłeś do właściwego miejsca!
Cały nasz zespół łączy miłość do podróży, nie ważne czy na miesiąc, czy tylko na weekend - jeśli tylko masz czas, my pomożemy zrealizować Twoje marzenia.