Czy da się połączyć podróżowanie z artystyczną duszą? Okazuje się, że tak! A przyroda dodatkowo może stać niewyczerpaną skarbnicą inspiracji. Przeczytajcie koniecznie co na ten temat ma do powiedzenia Kasia Hryniewicka tworząca piękne rzeczy w Make My Wonderland.
Czy da się połączyć podróżowanie z artystyczną duszą? Okazuje się, że tak! A przyroda dodatkowo może stać niewyczerpaną skarbnicą inspiracji. Przeczytajcie koniecznie co na ten temat ma do powiedzenia Kasia Hryniewicka tworząca piękne rzeczy w Make My Wonderland.
1. W Twoich pracach widać inspiracje przyrodą. Czy lubisz spędzać czas na łonie natury czy raczej wolisz miasto?
Zdecydowanie wolę obcować z przyrodą. Wtedy się wyciszam i ładuję baterie. Jestem trochę takim leśnym ludkiem, więc to własnie w lasach, na łąkach i w górach czuję się najlepiej.
2. Jeśli chcesz uciec od codzienności i pobyć sama jakie miejsca wybierasz?
Jeśli jest na to czas, to najchętniej uciekam w góry. Mam to szczęście, że mieszkam w magicznych Karkonoszach, idealne warunki żeby pobyć sam na sam ze swoimi myślami. Jest tu mnóstwo tras i szlaków, więc nigdy nie wkrada się nuda. Gdy czasu jest nieco mniej, chętnie zaszywam się w lesie. Szum drzew mnie uspokaja, lubię słuchać jak, jak las żyje. W takim otoczeniu czuję się naprawdę dobrze. Natomiast gdy jest dosłownie chwila, żeby wyrwać się z domu zebrać myśli, to wybieram się po prostu na szybki spacer po parku. Najważniejsze jest dla mnie, aby obcować z przyrodą, jest to dla mnie najlepsza forma relaksu i terapii.
3. Czy jest na świecie rejon, do którego najchętniej wracasz?
Mojej Mamie zawsze zależało na tym, abyśmy razem z siostrą zobaczyły jak najwięcej świata. Dzięki temu od 5 roku życia podróżuję i przez te lata nazbierało się całkiem sporo miejsc, które odwiedziłam. Każde z nich na swój sposób zachwyciło, w każdym odnalazłam coś fajnego. Są kraje, w których faktycznie byłam już wiele razy, np. Włochy, jednak nie z powodu wielkiej miłości, jakoś tak po prostu się składało, choć oczywiście za każdym razem spędzam tam wspaniałe chwile.
4. Jak narodził się pomysł na powstanie Make My Wonderland?
Wonderland powstał z potrzeby serca. Był taki moment w moim życiu, że kompletnie nie wiedziałam co robić. Skończyłam studia dziennikarskie, ale wiedziałam, że nie jest to moja droga. Spędziłam w takim letargu długi czas, zastanawiając się, czego tak naprawdę pragnę. Wielkim wsparciem w tamtym czasie okazał się mój mąż Remik, wtedy jeszcze chłopak. Zmobilizował mnie do twórczej burzy mózgu i pomógł wydobyć z zakamarków duszy najskrytsze pragnienia. Kiedy wyłączyłam w głowie wszystkie ograniczenia i dopuściłam serce do głosu, wówczas przyszła odpowiedź. Wiedziałam już, że chcę tworzyć.
5. Skąd czerpiesz inspiracje przy wymyślaniu nowych wzorów?
Inspiruje mnie natura. Przyroda jest fascynująca i to właśnie ona jest najważniejsza w moich pracach. Nowe pomysły często wpadają mi do głowy gdy z nią obcuję.
6. Jak długo zajmuje Ci tworzenie poszczególnych prac?
Pozwolę sobie wkleić moją odpowiedź na to pytanie dla jednego portalu, bo pytano mnie już o to. No i nic się w tej kwestii nie zmieniło ;) Wonderland powstał 3 lata temu, miałam więc nieco czasu, aby sobie trochę wytrenować rękę. Początki nie były łatwe. Wszystko zajmowało mi zdecydowanie więcej czasu niż dziś. Ogólnie jednak zawsze jest to proces rozbity na kilka etapów, nigdy nie jest tak, że biorę np. kubek czy plaster drewna, maluję i już, gotowe. Jeśli chodzi o porcelanę, najpierw muszę ją umyć, odtłuścić, dopiero wtedy jest gotowa do malowania. Motyw gór zajmuje zdecydowanie najwięcej czasu. Potem, gdy farba wyschnie (czekam zawsze dobę) wypalam porcelanę. Do kubków dodaję też herbatki, i tu znowu trochę zabawy. Bo muszę „wydziurkować” jelonki, poodrywać papierki z herbaty, potem na sznureczku skleić jelonki i popakować. To są takie małe czynności, ale jak się wszystko zbierze razem, zajmują sporo czasu.
Jeśli chodzi o drewienka, to najpierw muszę przygotować powierzchnię do malowania, czyli oczyścić ją z pyłków itd. Potem szkicuję ołówkiem, to co ma być namalowane a następnie zabezpieczam plaster, żeby farbą nie pobrudzić kory. Gotowy malunek musi też trochę poschnąć, żebym potem mogła nałożyć na niego jeszcze zabezpieczającą warstwę werniksu, który również musi odczekać swoje. Na koniec jeszcze tylko wbicie haczyka i gotowe.
Najwięcej zabawy jest jednak z poduszkami. Najpierw muszę pofarbować poszewki, co robię w wielkim starym garze, więc stoję godzinę nad tym „kotłem” i w nim mieszam. Naturalnie potem taką poszewkę muszę przepłukać i gdy jest już sucha, prasuję ją i jest gotowa do malowania. I tu też robię sobie wstępny szkic i dopiero potem główny malunek. Gotową poszewkę zaprasowuję, żeby utrwalić malunek. Jak widać, każda rzecz musi przejść kilka etapów, żeby na koniec móc wyruszyć do swojego nowego domu.
7. Jeśli miałabyś wyjechać w podróż marzeń, co by to było za miejsce?
Alaska! Zdecydowanie....
8. Wolisz wypoczywać aktywnie czy raczej wylegiwać się na plaży?
Chyba jak każdy lubię czasami poleniuchować, poleżeć na plaży, patrzeć w morze i nic nie robić. Taki reset jest mi czasami potrzebny. Jednak zdecydowanie większą przyjemność sprawia mi aktywne spędzanie czasu. Lubię poznawać nowe miejsca, próbować nowych rzeczy. Jestem troszkę niespokojnym duchem, stale mnie gdzieś ciągnie, zatem aktywny wypoczynek stanowczo wygrywa.