Brazylijskie plaże kojarzą się przede wszystkim z dziewczynami w wyciętym bikini, pięknymi ciałami, kokosami i luzem. To pewnie słuszne skojarzenie, chyba, że odwiedzi się Brazylię trochę poza sezonem, kiedy plaże zamieniają się w spokojne, przepiękne i zachęcające do spacerów piaszczyste deptaki. Relacja blogerki Sławy Wronek-Kuch.
Brazylijskie plaże kojarzą się przede wszystkim z dziewczynami w wyciętym bikini, pięknymi ciałami, kokosami i luzem. To pewnie słuszne skojarzenie, chyba, że odwiedzi się Brazylię trochę poza sezonem, kiedy plaże zamieniają się w spokojne, przepiękne i zachęcające do spacerów piaszczyste deptaki. Popularniejsze wydają się plaże na północy, ale to właśnie te południowe mają dla mnie najwięcej uroku. Tu swoje ulubione miejsca znajdą nie tylko miłośnicy opalania czy spacerów, ale też surferzy. Pozytywnie zaskakują też Brazylijczycy. Można im pozazdrościć życiowego luzu.
Santa Catarina
Na pierwszy ogień idzie łatwo dostępna, bo połączona z lądem mostem, Wyspa Świętej Katarzyny. Żeby się tu dostać trzeba pokonać ostre serpentyny w górę, a potem zjechać kolejnymi zakrętasami w dół. Już po drodze można się przekonać, że czeka nas ogromny wybór plaż. Miasteczko Barra da Lagoa położone jest na środku wyspy, dzięki czemu stanowi świetną bazę wypadową zarówno na jej północne jak i południowe krańce. Zanim jednak zaczniemy zwiedzać jej zakątki wybieramy się na spacer tutejszą plażą. Spacer to nie byle jaki bo plaża ciągnie się przez osiem kilometrów i jest pasem lądu oddzielającym od morza Lagoa da Conceição – uwięzione w środku wyspy jezioro.
Plaża w Barra da Lagoa
W maju woda trochę chłodna. Jeżeli chce się plażować na całego lepiej przyjechać tu między grudniem a lutym. Dla tych, którzy wolą jednak trochę spokoju polska wiosna jest równie dobrą porą. Chłodna woda nie zraża surferów, którzy cierpliwie czekają na falę. Podobno to dobre miejsce na naukę surfowania, jest sporo szkół i jak twierdzą sami surferzy warunki do pływania dobre.
Na Wyspie Świętej Katarzyny jest co robić. W zasadzie każdego dnia można znaleźć sobie inny zakątek. Na południe od Barra da Lagoa położona jest plaża Mole. Jest tu bardziej imprezowo, a plażowicze mocniej wpisują się w stereotypowe myślenie o brazylijskich plażach. Każdy wyposażony jest w przenośną chłodziarkę, gdzie trzyma zapas koniecznych w upale drinków. Trochę tu za tłoczno, więc zatrzymujemy się tylko na chwilę i jedziemy dalej. W plażach akurat można tu przebierać.
Jedna z nich ukryta jest w Parku Lagoinha do Leste. Żeby się na nią dostać trzeba zrobić sobie spacer przez góry. Ścieżka trochę błotnista, a klimat dość wilgotny. Na koniec jednak widok na tajemniczą plażę wynagradza wysiłek. Jesteśmy tu prawie sami i mam wrażenie bycia na końcu świata. Za nami góry, przed nami morze. Spędzamy tu miłe popołudnie i aż szkoda, że trzeba wracać. Jest jednak do czego. Kolejny dzień spędzamy na plaży Daniela położonej na wąskim cyplu w południowo-zachodniej części wyspy. Na zmianę spacerujemy i wskakujemy do wody na szybką kąpiel. Woda jest tu dużo spokojniejsza niż w innych miejscach.
Parque Municipal da Lagoinha do Leste
Trinidad
Trochę dalej na północ, w sam raz na weekendowy wypad z Sao Paulo lub z Rio de Janeiro, leży kolonialne miasteczko Paraty, a zaraz obok niewielka miejscowość Trynidad. Planujemy tam zostać, ale pierwsze wrażenie nie jest najlepsze. Jakoś tak zbyt turystycznie, pełno sklepików z pamiątkami i knajp. Postanawiamy sprawdzić jeszcze jak prezentuje się Paraty i mamy wrażenie jakbyśmy wjechali do indyjskiego miasta. Chaos i hałas i chociaż uwielbiamy Indie tym razem chodzi nam co coś innego. Drugi rzut oka na Trynidad jest już łaskawszy, a niewielka wioska okazała się naprawdę świetnym wyborem. Już rano przekonujemy się, że jest tu jeszcze piękniej niż na Wyspie Świętej Katarzyny i tym bardziej można tu zaznać wakacyjnego luzu i swobody.
Praia do Meio
Z Trynidad spacerkiem można się wybrać do Piscina Natural do Chocadaco, czyli naturalnych basenów. Nie ma tu plaży, na której można się poopalać, więc wszyscy zajmują miejsca na wielkich głazach, które wyglądają jakby jakiś olbrzym wrzucił je w morze. To właśnie pomiędzy te głazy wpływa woda, która tworzy zatoczki ze spokojną, przezroczystą wodą. Pod wieczór zaczyna się przypływ i wody jest już trochę więcej, ale wciąż bardzo przyjemnie się tu pływa.
Piscina Natural do Chocadaco
Jeden dzień planujemy na plażę Paraty Mirim. To chyba jedno z bardziej malowniczych miejsc na brazylijskim południowym wybrzeżu. Rzeka wpływa tu do morza, więc żeby dostać się na plażę trzeba przez nią przejść. Rano przeprawa jest dość łatwa, ale po południu trzeba już iść na palcach trzymając cały dobytek w górze. Jest tu jak w raju. Bardzo wąska plaża, czyściutki piasek i spokojna woda, a poza tym pusto. To był naprawdę przyjemny dzień.
Paraty Mirim
Rio de Janeiro
Brazylijskie plażowanie kończymy w Rio do Janeiro na słynnych Copacabanie i Ipanemie. To plaże nadają temu miastu luz i wakacyjny klimat. W ogóle mamy wrażenie, że miasta z dostępem do plaży są inne. Bardziej wakacyjne. Tak było w Sydney i tak jest w Rio de Janeiro. Niestety to nie sezon i nie ma dziewczyn w słynnych brazylijskich bikini. Są za to kokosy, dzieciaki grają w piłkę, a my przyzwyczajeni do długich spacerów przechodzimy przez całą Copacabanę i Ipanemę na piechotę kończąc dzień jak mieszkańcy Rio - oglądaniem zachodu słońca z Pedra do Arpoador, czyli wystającej skały na krańcu Copacabany.
Ipanema
Rady praktyczne:
- Sezon na południu Brazylii trwa od grudnia do lutego. Wiosną woda jest troszeczkę chłodniejsza ale za to plaże są mniej zatłoczone.
- Santa Catarina to dobre miejsce do nauki surfowania. Łatwo o szkołę i instruktora. Warunki sprzyjają również bardziej doświadczonym surferom.
Sława i Krzysiek – autorzy bloga
www.pocztowkizpodrozy.pl/. Niedawno wrócili z blisko trzyletniej podróży dookoła świata. Większość dróg przemierzyli na małych motocyklach. W drodze kronikarzem była Sława, a wszystko na zdjęciach utrwalił Krzysiek. Pokazują jak taka podróż wygląda od podszewki, bez zbędnego koloryzowania.