Brazylia to jedyny kraj w Ameryce Południowej, który został skolonizowany przez Portugalczyków i chociaż dla nas oznacza to ograniczenia w komunikacji, bardzo podoba nam się brazylijska wersja portugalskiego.
Brazylia
Brazylia to jedyny kraj w Ameryce Południowej, który został skolonizowany przez Portugalczyków i chociaż dla nas oznacza to ograniczenia w komunikacji, bardzo podoba nam się brazylijska wersja portugalskiego. Co chwilę obracamy się bo mamy wrażenie, że ktoś szeleści po polsku ze wschodnim akcentem. Pobyt tutaj to nie tylko okazja do doświadczeń lingwistycznych, ale też możliwość porównania hiszpańskiej i portugalskiej wersji kolonialnych miasteczek.
Ouro Preto
Śmiało możemy powiedzieć, że w Brazylii znajduje się jedno z najładniejszych kolonialnych miasteczek w całej Ameryce Południowej. Ouro Preto, czyli Czarne Złoto, to położone na wzgórzach i wybrukowane od góry do dołu miasteczko, w którym ilość kościołów może przyprawić o zawrót głowy. W XVIII wieku było jednym z najbardziej zaludnionych miast Ameryki Łacińskiej i centrum brazylijskiej gorączki złota. W podziękowaniu za bogactwo możni prześcigali się w budowaniu kolejnych świątyń. Niektóre są dostępne dla zwiedzających, a inne można obejrzeć tylko z zewnątrz. Kościoły oraz oryginalna zabudowa sprawiają, że Ouro Preto ma bardzo przyjemną, relaksacyjną atmosferę. Nie ma tu zbyt wielu nowoczesnych budynków, więc można odnieść wrażenie, że przenieśliśmy się kilkaset lat wstecz. Również uliczki nie do końca przystosowane są do ruchu kołowego. Kąt nachylenia miejscami jest taki, że w połączeniu z wilgotnym brukiem strach poruszać się po nich motocyklem. Na szczęście miasteczko jest niewielkie i jak za dawnych czasów bez problemu można przemierzać je na piechotę.
Kościół św. Franciszka z Asyżu
Trochę inny klimat ma położone nad Oceanem Atlantyckim miasteczko Paraty. Do zwiedzania pozostała tu właściwie jedna historyczna dzielnica, ale za to skrupulatnie odrestaurowana. Można przechadzać się po brukowanych ulicach i oglądać odmalowane na biało budynki i kolorowe ornamenty wokół okien i drzwi. Ponieważ raczej nie mieszkają tu już ludzie, stara część miasta to typowa turystyczna atrakcja. W domach znajdują się jedynie restauracje i sklepy z pamiątkami. Odbiera to trochę klimatu, które ma na przykład Ouro Preto. Obydwa miasteczka mają jednak ze sobą wiele wspólnego. To właśnie do portu w Paraty złotym szlakiem poprzez góry trafiało z Ouro Preto złoto, które na statkach przewożono do Rio de Janeiro, a następnie do Portugalii. To jedno z najstarszych miasteczek w Brazylii. O ile jednak w Ouro Preto można spędzić wiele dni nie nudząc się architekturą, tak na historyczną dzielnicę Paraty wystarczy kilka godzin.
Uliczka w Paraty
Ekwador
Przez Ekwador przejeżdżamy dość szybko, ale i tak udaje nam się zobaczyć kilka fajnych miejsc. Zaczynamy od Cuenca – kolonialnego miasteczka, znanego jednak przede wszystkim jako stolica panamskich kapeluszy. To tutaj i w okolicach można kupić ręcznie plecione nakrycia głowy w zasadzie w każdej cenie. Te najdroższe kosztują nawet po kilka tysięcy dolarów, ale i tak cieszą się popularnością, chociażby wśród hollywoodzkich gwiazd. Przed dokonaniem zakupu można przyjrzeć się prawie całemu procesowi produkcyjnemu. Prawie, bo do fabryki trafiają zrobione przez okolicznych mieszkańców wyplecione kapelusze, które dopiero tam zostaną usztywnione i wyprofilowane. Służy temu cała procedura – moczenie, suszenie i formowanie przez specjalne maszyny, które nadają początkowo nieforemnych nakryciom kształt eleganckiego kapelusza. Kiedyś, w tym celu kapelusz układano na specjalnym prawidle i uderzano w niego drewnianym młotem, teraz robi się to trochę szybciej używając specjalnych maszyn. Kapelusz podobno można zwinąć, schować do pudełka i zawieść do Europy, a po rozłożeniu powróci do oryginalnego kształtu. Uczciwsi sprzedawcy nie zalecają jednak tej metody i proponują, żeby kapelusz obłożyć ubraniami, wypchać od środka i w taki sposób dowieźć do domu. Decydujemy się na jeden, to będzie fajny prezent. Zrobiliśmy tak jak nam doradzono i faktycznie kapelusz po kilku miesiącach dojechał do Polski zaginając się tylko w kilku miejscach. Gorąca para z żelazka załatwiła sprawę, chociaż idealnie nie jest. Następnym razem zaryzykujemy zwinięcie i upchniecie do pudełka. Na pewno przewozić będzie łatwiej.
Kapelusze przed obróbką
Stolica Ekwadoru - Quito to kolonialne miasto z niską zabudową. W historycznym centrum królują kościoły i brukowane uliczki. Tutaj możemy też nagadać się po polsku, bo nie dość, że pomieszkujemy u polsko-ekwadorskiej pary to jeszcze wybraliśmy się na wystawę Carlosa Echeverría Kossaka, gdzie i malarz i część z jego gości biegle władało naszym ojczystym językiem.
Plac św. Franciszka w Quito
W Quito można też przekroczyć równik. Trwają spory o to, gdzie faktycznie przebiega dzieląca półkule linia. W każdym razie w muzeum nieopodal pomnika upamiętniającego wyznaczenie równika woda kręci się w dwie strony po przestawieniu pojemnika z odpływem odpowiednio na północną i południową półkulę. Niektórzy twierdzą, że równik tak naprawdę przebiega gdzieś środkiem ruchliwej ulicy. Nie chcemy ryzykować i zadawalamy się obejrzeniem magnetycznych sztuczek na rzekomym równiku.
Wyjazd z Quito oznacza opuszczenie półkuli południowej. Od teraz woda znowu będzie się kręcić w prawą stronę, a gwiazdy na niebie będą się układać w znajome konstelacje. Na pewno jednak sporo jeszcze przed nami pięknych kolonialnych miasteczek.
Pomnik na równiku
Rady praktyczne:
- W Ekwadorze można znaleźć noclegi w każdej cenie. Za pokój dwuosobowych trzeba zapłacić od 12 USD wzwyż.
- Noclegi w Brazylii są dość drogie. Łóżko w kilkunastoosobowym dormitorium kosztuje około 60 zł lub więcej. Bardzo prężnie działa natomiast CouchSurfing.
Sława i Krzysiek – autorzy bloga
www.pocztowkizpodrozy.pl/ . Niedawno wrócili z blisko trzyletniej podróży dookoła świata. Większość dróg przemierzyli na małych motocyklach. W drodze kronikarzem była Sława, a wszystko na zdjęciach utrwalił Krzysiek. Pokazują jak taka podróż wygląda od podszewki, bez zbędnego koloryzowania.