Aktualności - Byle dalej. Pod stopami słońca + konkurs

Byle dalej. Pod stopami słońca + konkurs

11.04.2016
Artykuły

Na początku była mapa. Wielka, zakrywająca niemal całą ścianę pokoju. Już od prawie dwóch lat, odkąd wróciliśmy z dwuipółletniej podróży dookoła świata, wisiała i prowokowała.Systematycznie i pożądliwie głaskaliśmy ją i skrobaliśmy w najbardziej ponętnych miejscach, zwłaszcza w okolicach, gdzie rysowały się intrygujące górskie wypukłości. Po jakimś czasiew pobliżu jednego z tych kuszących wzniesień, mapa wyraźnie się przetarła. Jeszcze trochę i tam, gdzie znajduje się Pamir, wydrapalibyśmy dziurę.

Pamir. Skrzyżowanie najpotężniejszych łańcuchów górskich naszej planety. Stąd rozchodzą się pasma takich gigantów, jak: Himalaje, Hindukusz, Karakorum i Tien-szan. Tu także od wieków krzyżują się ludzkie losy. W XIX wieku Pamir był sceną zaciekłej rywalizacji imperiów rosyjskiego i brytyjskiego o panowanie nad Azją Środkową. Jego dolinami przemykali tajemniczy brytyjscy i rosyjscy szpiedzy, których barwne przygody bawiły wówczas londyńską i petersburską socjetę niczym współcześnie przygody Jamesa Bonda czy Maxa Stirlitza. Obecnie na zakurzonych, kamienistych bezdrożach Pamiru wciąż nie jest spokojnie: wszak właśnie tu ścierają się strefy wpływów Chin, Afganistanu, Tadżykistanu i Pakistanu.

Mieszkańcy nazywają Pamir Bam-i-Dunia, czyli Dachem Świata. Tak też określali go Europejczycy aż do początków XX wieku, ale w pewnym momencie zaczęli coraz chętniej przypisywać to miano Himalajom. Stało się tak w okresie, gdy pamirskie szczyty przeszły pod panowanie Rosji, a zachodnie mocarstwa, które nagle jak gdyby pozostały bez dachu nad głową, postanowiły poszukać go w innym miejscu. (…)

(…) Mamy szczęście. Dziś pogoda jest jak na zamówienie. Jak gdyby Pamir wiedział, że długo na niego czekaliśmy i dlatego pragnie wspaniale nas przywitać. Zaczyna się najpiękniejsza pora dnia, magiczna godzina przed zachodem słońca, najlepszy czas do fotografowania (o wschodach nie wspominam, bo tych jako potworny śpioch za wielu nie widziałam). Słońce za plecami, idealnie oświetla krajobraz roztaczający się z przełęczy Kyzyłart. Doskonała widoczność, wyostrzony kontrast. Surowe, brunatnoszare, gołe skały, przejrzyste powietrze, wściekle niebieskieniebo, a w dole o ton ciemniejsze od nieba jezioro Kara-kul, czyli Czarne Jezioro. Tuż za nim nieskazitelnie biały całun Pamiru. Wszystko to przecina droga, którą zmierzamy, czyli Trakt Pamirski, po angielsku Pamir Highway.
Wjazd do Pamiru z przełęczy Kyzyłart, w dole jezioro Kara-kul

To właśnie ta chwila. To dla niej przemierzyliśmy tysiące kilometrów, by znaleźć się „pod stopami słońca”. Jest lepiej, niż sobie wyobrażaliśmy. Czujemy się szczęśliwi i spełnieni. Radość, że jesteśmy tu razem, że możemy dzielić taki moment, wolni, mając przed sobą jeszcze tyle nieznanego. Takie doznania kolekcjonuje się w pamięci w specjalnej szufladce z napisem „najpiękniejsze dni w życiu”. Poczucie, że niczego nie brakuje i nie chcia-łoby się zmienić choćby najdrobniejszego szczegółu(...)

(…) Przed nami przełęcz Akbajtał na wysokości 4655 m n.p.m. To najwyższy punkt Traktu Pamirskiego, a także całej naszej podróży po Azji Środkowej. Zobaczymy, jak motorki, zwłaszcza mała DR 200, poradzą sobie w takich warunkach. Trzymamy za nią mocno kciuki, a szczególnie za pewną część spędzającą nam sen z powiek, czyli tylną zębatkę. Zresztą celniej byłoby nazwać ją szczerbatką, bo wszystkie zęby tak się wytarły, że wkrótce łańcuch nie będzie miał się o co zaczepić. Jako że nie udało nam się ani w Biszkeku, ani w Osz zorganizować na szybko nowej, postanowiliśmy dotrwać do Uzbekistanu, dokąd przywiozą nam ją z Polski rodzice. Jeśli rozwali się do reszty wcześniej, będzie kłopot. Swoją drogą ciekawe, jak mocno europejska myśl techniczna różni się od tutejszej. Krzysiek, oglądając DR-kę w Biszkeku, orzekł, że nie jest rozsądne z taką zębatką zapuszczać się do Pamiru. Natomiast w tadżyckim warsztacie dziwili się, czemu chcemy wymieniać zębatkę, skoro łańcuch jeszcze się po niej nie ślizga. Pojęcie zużycia części nie jest tu znane, eksploatuje się je tak długo, aż całkiem wysiądą.
Przełęcz Akbajtał, najwyżej położony punkt na naszej trasie

Oto i przełęcz. Poszło łatwo. Mała DR-ka pod koniec zwolniła tempo, mimo to nie przerywała. Niech no ktoś spróbuje kiedyś nazwać ją „starym klamotem”, jak to napisał o nas kiedyś w internetowym komentarzu pewien „życzliwy”!

Obok nas zatrzymuje się rowerzysta. Wygląda podejrzanie rześko jak na kogoś, kto przed chwilą wtoczył się o własnych siłach na prawie pięć tysięcy metrów. To Francuz, uczy w Chinach angielskiego.

– Już tędy jechałem dwa tygodnie temu. Tak mi się spodobało, że w Chorogu zawróciłem i jadę drugi raz.

Jesteśmy pod wrażeniem. Pomimo że parę razy w przeszłości podróżowaliśmy po górach na rowerach, to jednak mielibyśmy poważne obawy przed pokonywaniem w ten sposób Pamiru choćby w jedną stronę. A co dopiero w dwie!
***
Wreszcie widać większe skupisko niskich domów. To położony na wysokości przekraczającej 3600 m n.p.m. Murgob, dawny posterunek rosyjski noszący niegdyś nazwę Pamirski Post.
Murgob to największa osada we wschodnim Pamirze

Został założony w 1893 roku, gdy pod koniec Wielkiej Gry wojska carskie zawłaszczały tereny Pamiru. Chociaż dziś to największa osada we wschodnim Pamirze, wygląda jak miasteczko z końca świata. Jedyne piętrowe budynki w całej osadzie to szpital, urząd, bank i hotel. Poza tym same ubogie gliniane domy i bazar z blaszanych kontenerów. Sucho, wietrznie, upalnie na słońcu i lodowato w cieniu. Wkoło roznosi się woń palonego łajna. Jego sterty piętrzą się na dachach domów obok anten satelitarnych.
Większość domów w Murgobie jest parterowych

Mimo że miejscowe sklepiki wydają się nam ubogie, a asortyment skromny, dla wielu rodzin ze wschodniego Pamiru Murgob jest jedynym punktem zaopatrzenia. My również musimy tu zrobić zapasy na dalszą drogę, zatankować po brzegi baki naszych motocykli jedyną dostępną w okolicy, osiemdziesięciooktanową benzyną. Chociaż jesteśmy na terenie Tadżykistanu, to w tej najsurowszej, nieurodzajnej, wschodniej części Pamiru mieszkają głównie Kirgizi. Przyszło im żyć na terenach należących do innego państwa z tych samych przyczyn, dla których w Kirgistanie znaleźli się Uzbecy: jest to wynik celowej polityki bolszewików pragnących kontrolować Azję Środkową za pomocą wzniecania wewnętrznych konfliktów.
Powrót z zakupów na bazarze w Murgobie

Tadżykistan nie był początkowo samodzielnym państwem, ale wchodził w skład republiki Uzbekistanu. W 1929 roku nadano mu samodzielny status, chociaż pozbawiono wspaniałych tadżyckich miast Samarkandy i Buchary, pozostawiając je w Uzbekistanie, co automatycznie zrodziło pretensje Tadżyków do Uzbeków. Szacuje się, że ponad połowa Tadżyków żyje poza granicami swego kraju. Rozsiani są głównie po terenach Uzbekistanu i Afganistanu: wystarczy przypomnieć, że słynny mudżahediński bojownik Ahmad Szach Masud był właśnie Tadżykiem. Z kolei cały Pamir przyłączono do Tadżykistanu, nie zważając na dużą populację kirgiską. Na szczęście pamirskich Kirgizów nikt nie prześladuje. Przyczyna jest prozaiczna: żaden zdrowy na umyśle Tadżyk nie chciałby zamieszkać na jałowych pamirskich pastwiskach. W takich warunkach zdolni są przetrwać tylko tak wytrzymali nomadzi jak Kirgizi(...)

Fragment książki Byle dalej. Pod stopami słońca autorstwa Marty Owczarek i Bartka Skowrońskiego, którzy wspomniania z wypraw dokumentują na blogu http://www.byledalej.com/. Tymczasem już w środę odbędzie się premiera ich najnowszej książki poświęconej wyprawie przez Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Afganistan, Uzbekistan i Turkmenistan. 

Będziemy mieli dla Was trzy egzemplarze tej niezwykłej książki. Śledźcie nasz profil. Konkurs już niebawem!
Zdjęcie

Dodaj komentarz

© 2019 Zorientowani.pl
iMoje